poniedziałek, 30 maja 2016

8, 4, 28

Nade mną nieskończony błękit,
A we mnie energia pozyskana z wiatru.
W cieniu okryte zielone trawy,
Muskają moją bladą skórę,
Gdy spieszę ochoczo tropem rzecznej toni.
Na ustach kręci się tylko: "ulga",
W uszach rozbrzmiewa kołysanie wody,
Nogi mi lekkie, jak nigdy wcześniej,
Serce uderza coraz wolniej.

Tutaj spotykam kres wszystkiego,
Tutaj początek spotyka mnie.
Niedostrzegalna zwykle granica
Oślepia jasnym i niebieskim światłem.
Nowe znaczenie, nowy sens,
I oczywiste zakończenie.



piątek, 20 maja 2016

Marnuję czas

Przez szparę w oknie wleciał zimny wiatr,
By wprawić w drżenia nasze szkolne garby,
Zmroził ciepłą krew,  wyszeptał dwa słowa,
„Do domu”. Westchnęłam,  tłumiąc słowa pani.
Pisać – nie myśleć,  automatyzacja,
Czas mija niespiesznie. Wiercę się,
Niszczeję.  A każdy kolejny punkt na zegarze
Wyznacza poziom myśli zakurzenia.